04 lutego 2011

Call of Duty - opowiadanie

ROZDZIAŁ 1 - Przygotowanie do operacji

"Żołnierze, jutro rusza operacja Overlord. Nie zawiedźcie zaufania swoich podopiecznych i pokażcie faszystom na co nas stać". Ten głos z głośnika w porcie rozbrzmiewał coraz bardziej patetycznie. Nie mogłem tego już słuchać. Każdy nowy przybywający tu i tak zatrzymywał się i odsłuchiwał to zapętlone nagranie. Porucznik Myers zachęcał nas do poświęceń. Za bardzo kojarzyło mi się to z Rosjanami i ich stylem walki. Rengersi nie stosowali taktyki umierania za ojczyznę. To skazywałoby nas na ogromne straty. Nie znam jeszcze dokładnie moich wytycznych, ale wiem że plaża Omaha czy Utah mnie ominie. Całe szczęście.

Jest późno, ale jeszcze widno. Moje rzeczy leżały w hangarze, a ja bez sensu rozglądałem się za nimi w moim małym pokoiku obok dowództwa. Muszę zabrać ze sobą manierkę, karabin, szpadel i inne niezbędne dla żołnierza pierdoły. Podszedł do mnie jakiś człowiek, pewnie sierżant. Spostrzegłem jego emblemat na ramieniu stąd tak wnioskuję.
- Gotowy Taylor? - spytał mnie. Operacja nie należy do łatwych, generał ma ambitny plan tylko ciekawe czy się wszystko powiedzie.
- Racja sierżancie - odparłem. Skąd sierżant zna moje imię?
- Jestem dowódcą kompanii D. Wyznaczono mnie mimowolnie. Wpierw kazano mi przejrzeć akta niektórych żołnierzy, szczególnie tych zasłużonych. Ty tam byłeś. Jestem Gergory Randall. Poprowadzę was... nas przez to piekło.
- A gdzie znajdę resztę chłopaków z mojej kompanii?
Lecz Randall już tego nie usłyszał. Odszedł w kierunku przypływającego statku. Zapewne był to ten właśnie statek, który zaprowadzi nas do celu.

Godzina 21:00. Wchodzę na statek. Obok mnie stoi pełno młodych chłopaków. To ich pierwsza akcja. Martwi mnie, że wielu z nich zginie. Ja miałem szczęście, albo to Bóg ma dla mnie jakąś specjalną śmierć. Tylu moich kolegów nie żyje. Barb, Miller, Vaughn, Charmichel. Przyjaciele, wciąż mam ich nieśmiertelniki. Przypominają mi o ich straszliwym zgonie. Wszyscy czterej.
Dostałem kajutę na lewej burcie i w dodatku z okienkiem. Wielu innych go nie miało, cóż, fart jak się patrzy. Będzie mi się chciało rzygać to nie do toalety tylko do lufciku. Zamieszkał ze mną kapral z rudym wąsem. Słyszałem jak wołali na niego Rudy.
- Hej, jak się masz? - grzecznie spytał.
- Ok, jakoś żyję.
- Jestem MacCloskey, ale możesz wołać na mnie Rudy. Imię mam zbyt długie. Oczywiście będę grzeczny. Muszę tylko napisać do żony.
- Nie ma sprawy. Jestem Bill. - odpowiedziałem mu równie grzecznie. - Taylor.
- A chrapiesz?
- Co?
- Czy chrapiesz w nocy?
- No... nie - zdziwiony odpowiedziałem na jego pytanie.
- Ok, nienawidzę tego dźwięku. - powiedział po czym zaczął pisać list do żony.
Ku mojemu zdziwieniu pisanie skończył po pięciu minutach. Sam piszę dziesięć razy tyle. Pewnie wyskrobał tylko lakoniczne "nic mi nie jest, nie martw się, niedługo wrócę". Takie pieprzenie nie jest dla mnie. Kiedy piszę list, to jest on bardzo długi po ukończeniu. To co, że wymiętolony, przemokły. Liczy się treść. Opisuję całe swoje przeżycia, kogo poznałem, a kogo straciłem. Gdzie byłem, co zobaczyłem i jak się czuję. Nigdy nie napisałem jej, że wrócę. Ona to rozumie, po co mam robić jej nadzieję. Moja śmierć nie sprawi jej wtedy tyle bólu.
Mój towarzysz już spał kiedy prawiłem w myślach swoje wywody i rozmyślania. Nie pozostało mi nic innego jak się położyć. Zdziwiła mnie jeszcze jedna sprawa. McCloskey... chrapał.

Koniec Rozdziału Pierwszego

3 komentarze:

  1. normalnie, chłopie idź gdzieś, na jakieś studia gdzie bd pisał :)
    opowiadanie tylko ,,przeleciałem" wzrokiem bo nie mam zbytnio czasu, a już mnie zaciekwiło, później się w nie wgłębie,
    piszesz świetnie. artykuły, opowiadania, scenariusze xd

    Moszka

    OdpowiedzUsuń
  2. Tsaaa. Przeczytałam opowiadanie od deski do deski.! O! . :). Ja tylko tak powiem szczerze od siebie, że nie jest to zbytnio (tematycznie) opowiadanie dla mnie, bo jestem dziewczyną, ale kurcze mało kto w twoim wieku potrafi pisać tak zacnie. Hmm...to że nie dla mnie nie zmienia to faktu, że świetnie piszesz i nie możesz tego zaprzepaścić i przestać, tylko pisać jak najwięcej, żeby się doskonalić. ;).
    Pozdrawiam i życze sukcesów kondziu.! ;)


    Werka. ;))

    OdpowiedzUsuń