12 lutego 2011

Popsułem się

UWAGA! LOJALNIE OSTRZEGAM, KTO NIE LUBI MOJEGO UŻALANIA SIĘ NAD SOBĄ, NIECH ZE SPOKOJEM ODPUŚCI SOBIE CZYTANIE TEGO POSTA I PRZEJDZIE DO RECENZJI NIŻEJ!

I'm very sorry, że znowu przyjdzie czas na smędzenie. Przypomnę o tym, że na moim świętej pamięci pierwszym blogu było tego aż nadto. I dół wraca i uświadamia wam, że jeszcze nie jestem w dobrej kondycji. Psychicznej, rzecz jasna. Boli mnie od tego łeb, a sam nie umiem sobie wytłumaczyć co mi jest. W każdym razie, czuję, że coś we mnie nie gra. Sami wiecie, że dorobiłem się wielu życiowych błędów (wtrącenie: a to dopiero początek, ot co!), których nie do końca naprawiłem. Rysy zostały i nie da się ich usunąć. Niestety nadal robię to samo, i nie ma nikogo kto by mnie zatrzymał. Cóż, wielu próbowało i próbuje. Ja nie mam nic do stracenia i idę na rękę w nadziei, że to pomoże. Na razie nie odczułem pełni szczęścia w swoim życiu (wtrącenie: chyba, że wygram w "totka") i nie zapowiada się żadna zmiana. Czy Bóg mi pomoże? Nie wiem, wpierw muszę się z Nim skontaktować bo połączenie urwało się już dawno, a taśmą kabla się skleić nie da. Trzeba naprawdę chcieć, a mi chęci brakuje. Czy jestem lubiany? Nie, nie jestem. Jestem raczej upierdliwy i chwała tym ludziom, których cierpliwość starcza nawet na moją osobę. Nawet jeśli żyje się w świecie pełnym kłamstw i matactwa. Ale cóż, albo dasz komuś rękę z szansą na to, że zaprowadzi cię tam gdzie powinieneś być, albo zamkniesz się na innych i przestaniesz ufać nawet sobie. Ja wiem jaką istotą jest człowiek, moja łatwowierność może okazać się zgubna, ktoś to wykorzysta i da mi "wycisk".

Inna sprawa to aklimatyzacja w środowisku. A konkretnie jej brak. Nie umiem się dobrze bawić, nie umiem się śmiać a i głośnej muzyki też nie lubię (wtrącenie: a co za tym idzie - imprez też nie). Czasem patrzę na tych "bujających się" i chce mi się po prostu rzygać (przepraszam za dosadność). W ogóle nie bawi mnie to co bawi młodzież, może urodziłem się za późno i pasuję bardziej do średniowiecza. Tak, rycerstwo mi się marzy. Zresztą niedawno na polskim test robiliśmy odnośnie tej całej szlachetności i romantyczności. To były czasy, ale komputera nie było. I tu dzwoni moje... uzależnienie? Nie, raczej nie. Zawsze jak ktoś dzwoni i mówi "chodź, spotkamy się" to odczuwam takie dwa stadia. Jak jest to osoba, na której mi w pewnym sensie zależy, to rzucam wszystko i lecę na spotkanie. Jak jest to osoba taka zwykła (dla mnie) to raczej z niechęcią ale wyruszam na spotkanie (wtrącenie: chcę być dobrym człowiekiem, nie chcę się narażać). Inaczej ten ktoś mógłby się obrazić. Co do mojej przesadnej skrytości i skromności, to ciężko mi wytłumaczyć skąd to się wzięło. Bóg mnie takiego stworzył, brakowało Mu ludzi wrażliwych (wtrącenie: ja tak wnioskuję, nie wiem jak jest naprawdę) na ludzką krzywdę i na samego siebie. Zawszę stoję na uboczu i czekam, aż ktoś się mną zainteresuję i zaprosi do towarzystwa. Nie umiem się sam wkręcić. Często mam wrażenie, że mogę innym wadzić.

I tak, mam doła jak rów Mariański. Co mi pomaga? Muzyka. Co mi szkodzi? Muzyka. Słucham tylko tego co nie śmierdzi komercjalizacją (wtrącenie: za wyjątkiem Rihanny i "What's ,my name" bo to fajne jest) i dnb jest takie, że albo wesołe, albo przygnębiające. Cóż, daję się ponieść. A, i czemu 99% utworów musi być o miłości? To mnie jeszcze bardziej dołuje. Ostatnio zakończył się konkurs na najlepszy debiut 2010 roku na MTV Rock UK (TWO) - do tego osobny post będzie - i natknąłem się na MONĘ. Świetny utworek z fajnym przesłaniem (do odsłuchania na prawej stronie bloga).

Kończę więc tą gadaninę, więc aby mnie nie dołować okażcie chociaż minimalne zainteresowanie. PLIS!
Albo... róbcie jak chcecie...

4 komentarze:

  1. hmm... przeczytałem całe... i tak się zastanawiam co napisać. I słuchaj, Konrad, lepiej mieć 1 prawdziwego przyjaciela, niż 100 wrednych kumpli,
    masz też trochę niską samoocenę (właściwie jak ja ale od niedawna kilka ludzi uświadomiło mnie że mam kilka zalet co mnie bardzo cieszy, jednak są też i wady), fakt masz kilka wad, jak wszyscy, ale masz i zalety ! (poczucie humoru, talent dziennikarski, dobrze piszesz scenariusze, jesteś mistrzem w grach komputerowych itd.) hmm... dam Ci tą książkę i może będzie lepiej.

    Głowa do góry
    Patryk

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, tak właściwie to otoczenie jest mi obce... nie mam bratniej duszy, która interesowałaby się tym co ja.

    OdpowiedzUsuń
  3. no a np. Radek

    OdpowiedzUsuń
  4. wygooglałem to, w sensie "popsułem się" i kurde znalazłem tę stronę, Konrad, jakbym siebie czytał :)

    OdpowiedzUsuń